My Kettlebell love - snatch!

13:32 Unknown 0 Comments

Miniony tydzień na treningach upłynął pod hasłem egzaminu z podstawowych technik Kettlebell Hardstyle. Muszę szczerze przyznać, że byłam tym wydarzeniem zestresowana - to przecież było podsumowanie tego, czego nauczyłam się w ciągu ostatnich siedmiu miesięcy. Pod żadnym pozorem moja technika nie jest perfekcyjna - z pewnością minie jeszcze mnóstwo lat, tysiące wypoconych godzin na salach treningowych i milion chwil szczęścia i drugie tyle porażek, zanim będę w stanie powiedzieć, że już nic nie mam sobie do zarzucenia w tej kwestii. Trener rzucił nam wyzwanie - mamy ocenić sami siebie. Wykazać się pokorą, wytknąć sobie błędy i prawdopodobnie załamać się, aby potem móc iść dalej. Dzisiejsza noc będzie ciekawa - siadam z długopisem oraz kartką w dłoni i zabieram się za przełykanie swoich porażek. Może nie będzie aż tak źle...
A nawet jeśli będzie to tylko po to, aby potem było lepiej, prawda?
Drugim elementem naszego egzaminu był Snatch Test. Moja miłość do tego ćwiczenia i do tego testu jest nie do opisania - o tym wie cała bielska wakacyjna ekipa treningowa. Mnie zawsze świerzbią rączki do snatcha, nawet jeśli moje dłonie usilnie krzyczą: "Daj nam dzisiaj święty spokój, nie zniesiemy kolejnych odcisków!" (jestem bezduszna sama dla siebie, wiem, to się chyba nazywa masochizm.) Powiem Wam jednak szczerze, że w czwartek miałam wątpliwości czy uda mi się w ogóle przekroczyć próg stu powtórzeń - gorączka i ból brzucha uniemożliwiały mi normalne funkcjonowanie. Ktoś zaraz pewnie pomyśli: "to po co w ogóle szłaś na ten trening"? Otóż sama nie wiem. Może to był akt czystej głupoty, ale ja nienawidzę sobie odpuszczać, tym bardziej gdy czuję, że nie jest jeszcze ze mną tak najgorzej. W czwartek wieczorem nie było, więc zjawiłam się na sali i proszę państwa... pobiłam swój rekord! 120 powtórzeń 12 kg w 5 minut. Byłam w szoku. Nie sądziłam, że w ogóle dobije do swojego normalnego wyniku, a tutaj... rekord?
Kilka kwestii na pewno uległo poprawie od ostatniego Snatch Testu (na Mistrzostwach, 31.08.2015):
1. Oddech - podczas Mistrzostw zupełnie straciłam nad nim panowanie - niby się spinałam, ale w pewnym momencie w ogóle przestałam nabierać powietrze, słowem... zapomniałam o oddychaniu. Teraz cały czas starałam się kontrolować i wykonywać wdech nosem, a wydech ustami. Taka regulacja zdecydowanie pomogła mi wytrzymać te pięć minut i po wszystkim nie paść z bólu płuc czy czegoś innego, co jest generalnie związane z układem oddechowym.
2. Tempo - tak jak zawsze powtarzały Marzanna i Ula, grunt to utrzymać jednolite, stałe tempo. Nie narzucać sobie zawrotnej ilości powtórzeń w ciągu minuty na samym początku, bo potem można nie wytrzymać. Ja jestem takim typem człowieka, który ze wszystkim się spieszy, także i tutaj nie mogło być inaczej. Jednak podczas czwartkowego Snatch Testu usilnie starałam się narzucać sobie spokojne, umiarkowane tempo i jak widać... przyniosło to oczekiwany rezultat.
3. Nieślizgające się dłonie - po Mistrzostwach moje dłonie były w złym stanie, odciski wygoiły mi się dosyć niedawno, więc miałam wątpliwości co do użycia magnezji. Jednakże zaryzykowałam i jestem cholernie wdzięczna temu białemu proszkowi - żadnych ślizgających się czy bolących dłoni! Zwracam honor magnezji - na początku byłam do niej zbyt sceptycznie nastawiona.

Całość egzaminu uważam za udany - niezależnie od rezultatów. Sam fakt, że mogłam w ogóle go zaliczyć, że stałam w czwartek na tej sali po siedmiu miesiącach ciężkiej pracy jest dla mnie niesamowity i bardzo mnie cieszy. Wciąż jestem w szoku, że pomimo upływu czasu, każdego treningu wciąż wyczekuję z utęsknieniem, a po godzinie pocenia się z kettlem w dłoni wracam do domu szczęśliwa i pełna energii. 
Niebywałe, jak te żelazne kulki potrafią wpłynąć na człowieka.

Jakie są Wasze odczucia odnośnie Snatch Testu i ogólnie wszystkich technik Kettlebell Hardstyle? Każdy ma swojego ulubieńca wśród całej siódemki, więc dajcie znać, na co Wy zawsze czekacie na treningu! :D

A na zakończenie krótki i mówiący sam za siebie poradnik:

JAK NIE TRENOWAĆ Z ODWAŻNIKAMI KETTLEBELL: SNATCH

Nie róbcie tego w domu!:P



Życzę wszystkim "miodzio" weekendu!:D

0 comments: